niedziela, 30 września 2012

Początki

Przymierzałam się już od dawna do wire wrapping. Zakochałam się w tej biżuterii już dawno, ale bałam się nawet próbować zrobić coś w tej technice. Druty miedziane leżały w pudełkach prawie rok i dzisiaj przyszedł TEN dzień. Spróbowałam. Pierwsze próbki są bardzo nieudolne i wyjątkowo mało efektowne, ale chodziło mi głównie o to by zobaczyć, czy w ogóle dam radę z owijaniem. Wyszło coś takiego. Pewnie w oksydzie wyglądało by to nieco lepiej, ale póki co nie posiadam i chyba na razie dla takich próbek nie będę kupowała.

W tym tygodniu wydziergałam też taką bransoletkę. Wzór znaleziony na blogu Eva Maria Keiser Designes.




czwartek, 20 września 2012

Dalszy ciąg remanentu

Tak jak pisałam wcześniej, na produkcję nowości czasu brak, pokazuje dalszy ciąg wytworów wakacyjnych. Dzisiaj wąż szydełkowy na 20 koralików. Wykonany z 11/0 Toho. Niedługo gościł w moich zasobach. Przyjaciółka ściągnęła mi go dosłownie z szyi.


sobota, 15 września 2012

Rivoli w sosie słodko-kwaśnym

Ten tytuł to nie pomyłka. Nie chodzi mi o ravioli, a o kryształki Swarovskiego. A dlaczego w sosie? Ano dlatego, że przedpołudnie poświęciłam na przygotowanie wspomnianego wyżej sosu i zamknięcie go w słoikach. Nie jestem specjalną amatorką tworzenia przetworów, ale koleżanki tak zachwalały ten sos, że się nie oparłam.
No, ale to nie jest blog kulinarny, więc do rzeczy. Dziś dwie pary rivoli oplecionych koralikami TOHO.


czwartek, 13 września 2012

Jeszcze trochę lata

Za oknem aura iście listopadowa, postanowiłam więc wrzucić kilka prac z okresu wakacji, które swoją kolorystyką kojarzą się  z latem.
Trójkąciki z wzoru Anabel.
Moje pierwsze indiańce. Bardzo jeszcze niedoskonałe, ale od czegoś trzeba zacząć.
Kółeczka z maleńkich 15-tek TOHO. Wzór podpatrzony  u Weraph.
Na koniec mój pierwszy lariat z koralików TOHO 80. Cudownie lejący i miękki.



niedziela, 2 września 2012

Koniec dobrego

      Kończą się wakacje, które jak zwykle trwają zbyt krótko. Zaczyna się pracowita codzienność, a czas na hobby kurczy się okrutnie. W ciągu najbliższych dwóch, trzech miesięcy niewiele pewnie zrobię, będę wiec dawkować to co wydziergałam w wakacje. Tak się złożyło, że te dwa miesiące upłynęły mi pod znakiem koralików. Próbowałam nowych form i wzorów. Najwięcej czasu poświęciłam na grube sznury szydełkowe. A oto częściowy efekt moich zmagań.
    Patchwork w brązach. jak na razie chyba mój ulubiony. Chyba dlatego,że wymagał mnóstwo pracy. Każdy kawałeczek to inne koraliki, inny wzór, a tym samym inna sekwencja nawlekania. Istna mordęga, ale warto było.
Kolorowy sznur powstał jako pierwszy grubasek i nie bardzo mam pomysł do czego go nosić.